opowieść polityczno-ekonomiczna w kilku odcinkach (5)

W odcinku CZWARTYM

Odcinek piąty, w którym żarty skończyły się bardziej niż w odcinku czwartym.

Na tym etapie dotarło do mnie, jak ważna jest edukacja ekonomiczna i że jej brak w polskich szkołach przynosi skutki znacznie poważniejsze niż nieznajomość budowy nieszczęsnego pantofelka. Jeśli wiem - chociażby ogólnie - na czym polega działanie państwa, skąd i na co rządzący biorą pieniądze na jego funkcjonowanie i jakie decyzje podejmują w kwestiach gospodarczych - jeśli umiem to rozpoznać, to moim zdaniem mogę podjąć świadomą decyzję, na kogo i na jakie rozwiązania chcę głosować. A to z kolei może (choć oczywiście nie musi niestety) mieć wpływ na to, w jakim państwie żyję i budzę się każdego dnia. 

Weźmy taką mnie. Przeżyłam w Polsce tyle lat ile przeżyłam - nie ma się co czepiać - i przez większość tego czasu, idąc na wybory głosowałam na tych, którzy mnie porywali swoimi obietnicami, którzy byli atrakcyjni nie tylko dla mnie, ale również dla najbliższych mi ludzi. Łatwo dawałam się przekonywać, bo nie miałam moim rozmówcom nic do powiedzenia. Nie znałam się. Przyjmowałam to, co mi mówili z wiarą, że jest to dobre. Dopiero kiedy zaczęłam interesować się najpierw historią, a potem ekonomią potrafiłam zobaczyć, że przez swoją niewiedzę wybierałam opcję niekoniecznie moim zdaniem najlepszą. Kończąc ten przydługi wątek osobisty pragnę zadeklarować, że chcę taką edukację nadal dzieciom proponować. Początek już jakiś zrobiłam, pierwsze - nomen omen - koty za płoty. 

A było to tak... 

Właściwie przez każde zajęcia w tym dziale przewijały się, mniej lub bardziej widocznie, trzy typy państw: państwo opiekuńcze, kapitalistyczne i komunistyczne. Przewijały się w formie swojej idealnej, z wyraźnie zarysowanymi cechami je wyróżniającymi. Żeby obraz był jeszcze bardziej klarowny, to zrobiliśmy trzy plakaty, na których pokazane było, kto co finansuje w każdym z tych typów państw. Żebyście mieli jakiś obraz (bo zdjęć nie mam), to na plakacie komunistycznym wszystko należało do państwa i było przez nie planowane i finansowane, a tzw. prywaciarze mieli bardzo pod górkę. Na plakacie kapitalistycznym było odwrotnie - państwo wzięło w swoje ręce konieczne minimum (np. wojsko), natomiast resztę oddało obywatelom w postaci wolnego rynku. Na plakacie opiekuńczym z kolei było jakby "po środku" - państwo sporo rzeczy finansuje, natomiast nie ogranicza działalności prywatnej. Te plakaty wisiały u nas w sali przez cały czas trwania działu i mam wrażenie, że dzieci naprawdę rozumiały te prosto pokazane różnice.

Na zajęciach, o których chcę mówić dzieci podzieliły się na trzy zespoły (trzy typy państwa). Każdy zespół miał przygotować się do debaty, na której przedstawiciele różnych stanowisk będą bronić "swojego" modelu państwa. Zaproponowałam, żeby w każdym zespole dzieci omówiły i zapisały sobie, jakie plusy i minusy dają dane okoliczności pracownikowi i żeby w ten sam sposób opracowały pozycję pracodawcy. Jak zobaczycie na poniższych zdjęciach stopień szczegółowości opracowania w każdym zespole różni się znacząco. ;)



tak - to jest parówka...

Później dzieci podzieliły się na dwa zespoły (stwierdziliśmy, że jeśli chcemy rozmawiać poważnie, to odpuszczamy sobie obronę państwa komunistycznego) i zaczęła się debata. 

Co dla mnie bardzo ważne, to to, że osoby z każdego zespołu używały argumentów, które naprawdę odnosiły się albo do kapitalizmu albo do państwa opiekuńczego. To dla mnie znak, że wiedzieli, o czym mówią, co z kolei sprawiało, że serce me rosło. 

W czasie tej debaty wydarzyło się coś, o czym chciałabym powiedzieć. Otóż wpadła do nas całkiem niezapowiedzianie Ola Psychola i została do końca dyskusji. Pod koniec, kiedy już nadszedł czas podsumowania, ja powiedziałam, że bliżej mi było do argumentacji grupy kapitalistycznej i argumenty adwersarzy przyprawiały mnie o dreszcze grozy, z kolei Ola powiedziała, że miała zupełnie odwrotnie. Podpisałaby się pod każdym argumentem tych po lewej (pozycjonowanie zespołów było zupełnie przypadkowe, choć jakby trafione 😉), natomiast na argumenty "prawych" nóż jej się w kieszeni otwierał (przysłowiowy, nóż był przysłowiowy). To mi uzmysłowiło, że choćbym nie wiem jak była przekonana do swoich racji, choćbym miała pewność, że przecież jest właśnie tak, a  nie inaczej, to są na świecie ludzie, którzy myślą w ten sposób o zupełnie odwrotnych rozwiązaniach. A to z kolei znaczy, że trzeba rozmawiać, słuchać siebie nawzajem i być otwartym na ludzi o innych poglądach. Co znowu prowadzi nas do edukacji...

Żeby odcinek ten nie był zbyt nudny, proponuję prezentację Mikołaja. Mikołaj wykonał ją jeszcze zanim w ogóle zaczęliśmy nasz dział, a zaraz po tym, jak było wiadomo, że będziemy ten temat omawiać. Prezentacja jest o różnych ustrojach, a za treść się na niej pojawiającą autorka tekstu nie bierze żadnej odpowiedzialności. 






Pozdrawiam serdecznie, RR

To już prawie koniec. Odcinek SZÓSTY będzie ostatnim.


Komentarze