opowieść polityczno-ekonomiczna w kilku odcinkach (6)

O tym, co się wydarzyło w odcinku PIĄTYM

Odcinek ostatni, w którym okazuje się, że i tak zawsze wygrywa kobieta (spoiler).

Żeby wszystko wyszło najlepiej jak mogło wyjść, to musieliśmy się do tego bardzo dobrze przygotować. Nie sztuka jest zrobić w szkole zabawę w wybory - my nie chcieliśmy się bawić, my chcieliśmy edukować (no dobrze - ja chciałam edukować, co nie znaczy, że nie byłam otwarta na zabawę 😉). No ale sami powiedzcie, czyż to nie oczywiste? Żeby zorganizować wybory z prawdziwego zdarzenia, to trzeba po pierwsze mieć kandydatów, na których można głosować. Po drugie owi kandydaci muszą wiedzieć, czego oczekuje naród, żeby z sensem i celnie tworzyć swój program wyborczy. Po trzecie z kolei, żeby wyborcy wybrali świadomie, to trzeba ich trochę uświadomić, o co w tym wszystkim chodzi i jakie mają opcje. Po czwarte warto z tymi wyborcami się spotkać i trochę z nimi porozmawiać. I dopiero teraz, na samym końcu trzeba zorganizować wybory z prawdziwego zdarzenia.

A więc po kolei.

Wiecie, co myśli sobie nauczycielka, kiedy chce zorganizować ze swoją grupą wybory w szkole? No dobrze - wiecie, co ja sobie myślałam? Myślałam, że mogę w ciemno wskazać osoby, które będą chciały kandydować w zbliżającej się konkurencji. I co? I trafiłabym tylko w jednym przypadku! Okazało się, że podjęcie takiej decyzji wcale nie jest takie atrakcyjne i pociągające, jak mi się wydawało. Las rąk nie urósł, gwar się nie podniósł - trzeba się było zastanowić. W końcu wyłoniło się z całej grupy troje kandydatów - Filip Ko., Mikołaj i Marysia. Filip miał wokół siebie sztab ludzi, Mikołaj polegał tylko i wyłącznie na sobie, natomiast Marysię wspierała grupa bliskich i oddanych znajomych. Każdy wedle własnych potrzeb.

Dobrze by było, by osoba, która chce sprawować władzę nad ludźmi (co ciekawe, w tym wszystkim nie ustaliliśmy, do czego tak w ogóle kandydują nasi kandydaci...) wiedziała, czego ci ludzie potrzebują. Dlatego w teren wyruszyli nasi ankieterzy, żeby dowiedzieć się, jakie zapatrywania mają ich ewentualni wyborcy. 




Zebrane dane dzieci opracowywały rysując wykresy - łatwo było wtedy od razu zobaczyć, jakie rozwiązania cieszą się największym powodzeniem.

Do tego momentu zajmowaliśmy się osobami kandydującymi, teraz nadszedł czas, żeby zadbać o wyborców. Pomyślałam, że warto dzieciom z innych grup 1-3 poopowiadać trochę o tym, o czym my sami przez ostatnie pięć odcinków rozmawialiśmy, żeby wiedzieli między czym a czym mają wybór. Zorganizowaliśmy więc zajęcia dla Star, Arbuzików i Bananów. Całość prowadziły tylko dzieci - każdy (no, niemal każdy) wziął na siebie jakieś zadanie i chyba nie muszę nawet mówić, że wszystko poszło dobrze (mimo tremy, która niewątpliwie zjadała prelegentów). Prowadzący zaczęli od rozmowy o tym, skąd państwo może brać pieniądze na wszystkie swoje wydatki. Potem zaproponowali słuchaczom, żeby zrobili to, od czego my zaczęliśmy - żeby w zespołach zaprojektowali swoje mini-państwo (to było pierwsze zadanie), a potem, żeby zaznaczyli na swoich projektach, które z rejonów/dziedzin w ich państwie będą przez nie finansowane (i to było zadanie numer dwa).




Później każdy zespół, który miał na to ochotę mógł przedstawić swoją koncepcję pozostałym. Po tej pracy warsztatowej było jeszcze małe podsumowanie o tym, jakie rozwiązania można przyjąć podczas finansowania potrzeb państwa. Generalnie chodziło nam o to, żeby dzieci idąc na wybory choć trochę mogły się orientować, która opcja odpowiada im najbardziej.



Następnym ważnym krokiem była debata z udziałem kandydatów do rządzenia. Pomysł był taki, że najpierw ja zadaję trzy pytania, na które odpowiada każdy z kandydatów, a później oddajemy czas na pytania od publiczności. 




Tutaj też każdy z pretendującego mógł rozdać swoje wyborcze ulotki.




Jak ja się denerwowałam! Pojawiły się we mnie emocje jak przed jakąś wielką próbą, jakby moje dziecko miało pierwszy raz wystąpić na scenie przed publicznością. Oczywiście dzieci dopisały - zarówno te siedzące za stołami, jak i te będące publiką. Pytania zadawały nawet nauczycielki będące na sali i wcale nie po to, żeby sprawdzać moich uczniów, tylko dlatego, że naprawdę były ciekawe, jakie rozwiązania kandydaci zaproponują na wskazane przez nie problemy. Wyszło naprawdę bezbłędnie, a Marysia, Filip i Mikołaj byli po prostu najlepsi.

Po takiej debacie można było przystąpić do organizacji wyborów. Kiedy nadszedł dzień wyborów byliśmy przygotowani na wszystko.


Było nerwowo, ale taką nerwowością, którą się odczuwa przed wielkim dniem. Z jednej strony masz stresa, że coś może nie wyjść, a z drugiej nie możesz się doczekać, żeby już się zaczęło. To było jak cisza przed burzą....

urna gotowa

z tych miejsc do głosowania byłam najbardziej dumna, chłopaki to wymyślili

komisja gotowa...

O godzinie 9.15 się zaczęło. Frekwencja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Przyszły nie tylko dzieci z grup 1-3, ale też dorośli pracownicy Sparka. Wszystkim zajęły się dzieci, ja nie musiałam nic robić, mogłam tylko patrzeć i patrzeć i patrzeć...







słowa skargi nie powiedział :)










Po zamknięciu lokalu wyborczego wybrani członkowie komisji udali się z urną do miejsca odosobnienia, aby policzyć głosy. Nie było przebacz - jeśli ktoś nie postawił przy nazwisku kandydata dwóch krzyżujących się linii w okienku, głos był nieważny.



Na wyniki wszyscy czekali w napięciu. W końcu zebraliśmy się w jednej sali, żeby usłyszeć, kto dostał najwięcej głosów. Moment ten zarejestrowała nasza kamera.



W takiej sytuacji panom pozostało już tylko jedno (nasi politycy powinni uczyć się od nich kultury).



W obozie zwyciężczyni radości nie było końca. 



Odcinek ten kończy naszą serialową opowieść o pieniądzu, państwie, polityce. Była to opowieść niełatwa i bardzo pouczająca - nie wiem, jak dla dzieci, ale na pewno dla mnie. Cieszę się, że się na to zdecydowałam. I chcę jeszcze. Kłaniam się nisko. Renata


KONIEC





Komentarze

  1. Gratuluję pomysłu i doskonałego efektu jego przeprowadzenia.
    Chciałabym doczekać czasów kiedy ci Młodzi Ludzie beda mogli decydować o naszym losie .
    W pełnej akceptacji " powierzyłabym swój los w Ich ręce"
    Jeszcze raz wielkie - GRATULUJĘ
    Babcia DG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak, jak też myślę, że rosną ludzie dużo bardziej świadomi rzeczy ważnych.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za taką aktywność na naszym blogu.
      Jeszcze nie babcia RR :)

      Usuń

Prześlij komentarz