drugi sezon

 6 grudnia 2023

Poczułam się, jak prawdziwa dziennikarka, która przeprowadza wywiad z kimś ważnym. Kiedy włączyłam dyktafon, mój głos nagle zmienił barwę, a zdania wychodzące z moich ust modulować się poczęły niczym u prezenterki telewizyjnej. Zresztą, chyba moi rozmówcy też poczuli działanie dyktafonu, bo i zawstydzili się trochę na początku, a potem odpowiadali na pytania bez wchodzenia sobie w słowo i słuchając siebie nawzajem.

Moimi rozmówcami byli Weronika (W), Lena (L), Marysia M. (MM), Helena (H), Marek (M) i Ania (A) - uczniowie 1-3, którzy współtworzą Klub Mimimediacji w Sparku. Nie było z nami Zuzy, Asi i Grety, czego bardzo żałuję, bo miałam w planach porozmawiać ze wszystkimi mediatorami z 1-3. Oczywiście są jeszcze w klubie uczniowie ze starszych klas, a także Ola i Alicja, ja jednak postanowiłam porozmawiać tylko osobami w wieku do góra 9-10 lat :)

Poszłam na to spotkanie właściwie nieprzygotowana. Nie miałam zapisanych pytań, nie miałam też pojęcia, dokąd nas rozmowa zaprowadzi. Chciałam po prostu, żeby opowiedzieli o Klubie szerszej "publiczności", żeby powiedzieli, co to za sprawa, dla której uczniowie "zostają po godzinach", żeby w swoim wolnym czasie pracować w Klubie (tak, świadomie używam słowa "pracować"). Co to za sprawa, dla której najmłodsi w szkole poświęcają swój czas na przerwach, żeby mediować uczniowskie konflikty. Chciałam wiedzieć, dlaczego w ogóle to robią.

Pisząc starałam się spisywać z nagrania odpowiedzi w oryginalnym brzmieniu, czasami jednak wybierałam to, co wydawało mi się najważniejsze. Nie wszystkie też są przypisane konkretnej osobie - czasami po prostu mówili "razem", dopełniając wypowiedzi swoje wypowiedzi. 

-----------------------------------------------

Zaczęłam od najprostszego pytania na świecie: dlaczego zdecydowali się na przystąpienie do klubu?

M: Bo se pomyślałem, że skoro umiem [mediować, RR], a na przerwach mi się nudzi, to przynajmniej będę to robił legalnie.

MM: Dlatego, że moja mama też mediuje i chciałam sprawdzić, jak to jest.

L: Ja dlatego, że chciałam pomagać innym i że nudziłam się na przerwach.

W: Ja dlatego że, mi też się trochę nudziło na przerwach. Chciałam już w zeszłym roku, ale wtedy mnie to jakoś nie przekonało.

RR: Bo teraz jest drugi rok klubu?!

M: Drugi sezon!

A: Czuję, że mogę komuś pomóc, czuję, że nie będę tego robić po to, żeby zarobić, tylko tak po prostu, dla pomocy.

H: Żeby pomagać innym.

RR: Co wy w ogóle robicie na tych swoich spotkaniach klubu? Macie je co tydzień?

- Tak, mamy co tydzień w poniedziałki jedną godzinę.

- Ustalamy plany dyżurów, takich na dworze. Robiliśmy też zdjęcia, ustalaliśmy też, gdzie można powiesić różne plakaty, szukamy miejsca, gdzie można mediować. Krótko mówiąc, takie sprawy organizacyjne. 

- Mamy teraz taką umowę - jeszcze nie obowiązuje, ale będzie, chyba od przyszłego poniedziałku - że na każdym spotkaniu rozwiązujemy jeden konflikt.

- Mamy jeszcze swoją własną stronę internetową. Jeszcze nie działa. 

- Działa! 

RR: Jest, ale jeszcze się nią nie chwaliliście, co?

- Jeszcze nie. Tam wrzucamy zdjęcia, dyżury i właśnie takie rzeczy, żeby się trochę reklamować w sieci.

M: ogólnie próbujemy przejąć władzę nad światem. 

RR: Czy ktoś z was już mediował w takim prawdziwym konflikcie?

- Oczywiście. Milion razy

- Znaczy, bo szkole jest dużo konfliktów, i jak słyszymy [że coś się dzieje, RR], to pytamy, czy chcą mediacji. Czasami nie chcą. Najczęściej jest tak, że jedna osoba chce, a druga nie. I rozmawiamy z jedną stroną. Najczęściej chce ta pierwsza osoba.

RR: Robicie to w czasie poza szkołą. Macie na to siły?

M: Nie. 

RR: Chce wam się?

W: mi się chce, ale czasami mówię sobie, że one [spotkania klubu, RR] są w czasie świetlicy. Czasami fajnie, a czasami mówię sobie "kurcze, mogłam zostać".

- Ale fajne są te spotkania.

- Spotkania są fajne, ale to działa tak, że jak się musi, to się nie chce, ale jak już się to zrobi, to jest fajnie.

L: To nie jest tak, że my siedzimy i wszystko kujemy na pamięć i się nudzimy. To nieprawda. Zazwyczaj się śmiejemy. Jest wesoło.

W: Fajne jest to, że możemy jeść.

M: W poprzednim sezonie mieliśmy mniej członków, to na więcej mogliśmy sobie pozwolić, teraz jest nas więcej.

RR: Ilu nowych członków przyjęliście?

- Było nas 6, a teraz jest 14, razem z Alicją i Olą jest nas 16.

- Dużo nauczycieli też chciało dołączyć. Ale powiedzieliśmy im "nie, sorry", bardziej nam są potrzebne dzieci.

M: Ale taka informacja, jeśli chodzi o liceum, jakakolwiek kategoria wiekowa, to zapraszamy. Przydadzą nam się szeregi w każdym miejscu.

RR: Czyli brakuje wam licealistów?

- Tak. Na początku, w tamtym roku jeden licealista chciał, ale jego kolega nie chciał i zrezygnował.

W: No bo w sumie ja go rozumiem, bo jak wszyscy tacy młodsi, a on jeden taki starszy...

RR: A w klasach 4-8 macie ludzi?

- Masza z klasy 5, Paweł z klasy 4 i Marysia K. z klasy 4, Marysia G z klasy 4, Stefa z klasy 5. 

M: Przydałby się ktoś z 6 i 7, albo z 6 i 8

W: Starszacy mogą uważać to bardziej jako zabawę.

RR: A minimediacje to zabawa?

- No nie do końca. Czasami tak, czasami nie. Też trzeba się czegoś jednak nauczyć, żeby to umieć. Na razie w sumie nie uczymy się, jak mediować. Na razie musimy ustalić dyżury, to też jest ważne. Dyżury, logo.

- Dyżury to wpisujemy się na listę, ktoś ma dyżur na przerwie obiadowej i jak słyszymy jakąś kłótnię to się pytamy, czy potrzebują pomocy mediatora. I nawet czasami mi to tak zleci szybko, że naprawdę łał. Też nie można mediować ludzi, którzy są przyjaciółmi, rodziną albo wrogami.

RR: Wrogami dla was?

- Bo wtedy pewnie jesteś wrogiem, to wtedy chcesz, żeby miał gorzej. A przyjaciel, żeby był wyższy,

- Dyżury mamy dwójkami. Żeby było wsparcie. 

- Oprócz poniedziałku, bo wtedy mamy spotkanie. 

-------------------------------------------------------------------------------

Później zapytałam, czy chcieliby coś dodać - nie chcieli. Pogadaliśmy jeszcze trochę już przy wyłączonym dyktafonie. Zrobiłam im zdjęcia. 

Gdybym była reporterką z zewnątrz i gdybym weszła w mury Sparka po raz pierwszy, to tekst ten zakończyłabym mniej więcej tak. ↓

Do Sparka przyszłam pełna wątpliwości: "ta, jasne - dzieci, które mediują konflikty nawet starszych od siebie uczniów!". Byłam pewna, że spotkam tutaj dzieci, które chodzą do Klubu po to, żeby zdobyć punkty bonusowe do oceny z zachowania. Jednak w czasie rozmowy z tymi małolatami czułam się coraz lżejsza - moje wątpliwości mnie opuszczały i ulatywały gdzieś w nieznane, a miejsce, które we mnie powstało zaczęło wypełniać się zaskoczeniem. Zaskoczenie jest lżejsze od wątpliwości, dużo przyjemniej się je nosi. Mediacje rówieśnicze to w tej szkole żadna ściema! Spodziewałam się wizyty w szkole, w której hasło "mediacje" ma służyć tylko i wyłącznie reklamie i przyciągnięciu nowych klientów. Zamiast tego spotkałam dzieciaki, które są zaangażowane w to, co robią, podejmują decyzje, ćwiczą rozwiązywanie konfliktów i - co najważniejsze - naprawdę mediują! Czy tak jest w każdej szkole? Coś mnie ominęło? Jakaś reforma? Rewolucja? Gruntowna zmiana w szkołach? A może jest to szkoła jedna z niewielu? Może stanowi wyjątek? Może w wielu szkołach faktycznie mediacje służą tylko jako hasło reklamowe? Dużo pytań. Za dużo, żeby reporterka takiej rangi zostawiła je bez odpowiedzi. Odwiedzę więcej szkół, zacznę oczywiście od tych, które deklarują, że stosują minimedacje. A potem wejdę do pozostałych...


Nie jestem jednak reporterką, nie jestem też z zewnątrz - znam te dzieci i wiedziałam idąc na tę rozmowę, że Klub Minimediacji jest na poważnie. I chyba nie napiszę niczego więcej. Mediatorzy i ich działania mówią same za siebie.

RR




informacja, którą Helena wywiesiła w sali



Komentarze