ul. graniczna

część pierwsza

Wszyscy chcieliby mieszkać na ulicy Granicznej. Mieszkanie w tej lokalizacji łączy się z prestiżem, wzbudza w innych szacunek i może nawet małe ukłucia zazdrości. Jednak wbrew temu, co może się niektórym z Was wydawać, żeby zamieszkać na ulicy Granicznej nie trzeba ani być bogatym, ani mieć wysoko postawionych rodziców czy znajomych. Tutaj rządzą zupełnie inne reguły.

Ulica ta powstała niedawno, mieszkańcy poszczególnych domów dopiero się poznają. Napisałam "domów", jednak pojęcie to należy traktować raczej symbolicznie. Stoją tam bowiem nie tylko tradycyjnie pojmowane domy, ale również pałace czy zamki. Jest jeszcze jedna rzecz, która odróżnia stojące tam budowle od znanych nam z życia domostw - w każdym, powiadam, w każdym z nich mieszka tylko jedna osoba.

Ulica Graniczna nazywa się tak a nie inaczej z jednego prostego powodu: każdy, kto tam mieszka musi pamiętać o granicach. Najprościej rzecz ujmując każdego mieszkańca tej ulicy obowiązują (można nawet rzecz: ograniczają) dwa rodzaje granic - granice domu własnego i granice domów sąsiadów. 

Już wyjaśniam.

Na ulicy Granicznej każdy jest gospodarzem w swoim domu. Gospodarzem absolutnym. Każdy ma prawo decydować o regułach, jakie obowiązują w jego własnym domostwie. Reguły mogą dotyczyć wszystkiego, od grubości ścian, ilości okien, systemu zamykania (bądź nie) drzwi począwszy, a na umeblowaniu, sposobie spędzania wolnego czasu i wyborze słuchanej (bądź nie) muzyki skończywszy. Osoba zamieszkująca granice danego domu w jego ścianach decyduje o wszystkim.

"Ależ tam musi chyba panować ciągły chaos!" - może ktoś zakrzyknąć. I miałby ów osobnik rację, gdyby na naszej ulicy nie obowiązywały także granice drugiego rodzaju - granice pozostałych mieszkańców domów stojących na ulicy Granicznej. Bo reguła "ja tutaj decyduję" obowiązuje tylko we własnych, prywatnych ścianach, ale jeśli chce się nawiązywać i utrzymywać kontakty z sąsiadami, trzeba wyjść na zewnątrz, opuścić niejako swoje królestwo i zetknąć się z regułami, jakie obowiązują u innych. 

I tutaj może być już różnie. Bo zasady panujące w innych domach mogą być niejasne, bo mogą być mocno odmienne od tych, jakie stworzyliśmy w swoim domu, bo dom sąsiada może stać otwarty na oścież i nie wiadomo: pukać czy wchodzić bez pukania? A może sąsiad po prawej postawił taki mur wokół swojego domu, że nie wiadomo czy i jeśli tak, to gdzie jest w tym murze wejście. Ile sąsiadów, tyle możliwości. A człowiek chciałby przecież kulturalnie... 

Jako samozwańcza władczyni tej ulicy poprosiłam mieszkańców poszczególnych domów, żeby napisali propozycje praw czy przepisów, które po pierwsze pozwoliłyby im czuć się w swoim domu bezpiecznie i komfortowo i które jednocześnie informowałyby sąsiadów o własnych potrzebach. Ulica zaczęła wypełniać się tablicami informacyjnymi.








Zapukaj, jeśli chcesz wejść.

Nie biegaj.

Od 7.30 obowiązuje cisza.

Bądź cicho w moim domu i obok mojego domu.

Powyższe przykłady mogą wydać się bardzo restrykcyjne, czarno-białe, może nawet samolubne. Być może. Pamiętajcie jednak, że tworzenie prawa wcale nie jest łatwe, szczególnie, jeśli prawo to ma informować innych o naszych własnych potrzebach. Po pierwsze trzeba te potrzeby odkryć. Po drugie warto je zaakceptować, dać sobie do nich prawo. Po trzecie trzeba zbudować swój własny dom, swoje królestwo. Potem trzeba zdecydować, czy i jak poinformować innych o zasadach panujących w tym domu. Po czwarte trzeba odważyć się to zrobić.... Ulica Graniczna jest pierwszą w Sparku ulicą z tego typu prawem (nie wspominając o tym, że jest pierwszą ulicą w Sparku w ogóle!), jest prototypem, próbą tworzenia tego typu prawa, sprawdzaniem, czy to działa. 

Mamy już za sobą kolejne spotkanie mieszkańców. Tematem owego spotkania była ZGODA i jej znaczenie w budowaniu sąsiedzkich stosunków. Ale o tym będzie w następnym tekście o ulicy Granicznej. Już teraz zapraszam :)

RR

Komentarze

  1. Droga Renato!( że tak zwyczajem Sparkowym pozwolę sobie ) od początku z ciekawością czytam posty i przemyslenia grupy 1-3. Zauważyłam ,że coraz częsciej czekam na nie niecierpliwie - i nigdy się nie zawiodlam- są niesamowite . Tak bardzo chciałabym być uczniem Sparka -cóż to juz nie jest możliwe , ale cieszę się z bycia babcią dwójki Sparkowiczów. Wasze pomysły na rozbudzenie w dzieciach chęci poznawania , uczenia się i rozumienia drugiego człowieka jako jakże ważnej cząstki otaczającego Swiata , pokazywanie jak ważnym jest wzajemny szacunek - pozwala z ufnoscią spojrzeć w przyszłość
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny wpis, Dorota

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz