z cyklu "półka z książkami"

 27 września 2023

W pewnym momencie mojego życia pokochałam książki. W innym jeszcze momencie polubiłam czytać książki na głos. Tylko będąc z dziećmi mam taką możliwość, więc siłą rzeczy na głos czytam książki napisane z myślą o dzieciach właśnie. Na tym ciąg historii się jeszcze nie kończy. Skoro zaczęłam czytać książki dla dzieci, to musiałam polować na takie, które warte są tego, żeby przeczytać je większej publiczności. Dzieci nie dadzą się zbyć byle jaką książeczką z obrazkami, są wytrawnymi czytelnikami (słuchaczami) i chcą poznawać publikacje ciekawe, wciągające, czasami trochę straszne, czasami trochę śmieszne. 

Upolować dobrą (w mojej ocenie "dobrą" oczywiście) książkę dla dzieci łatwo nie jest. Gdziekolwiek wejdziesz - czy do księgarni stacjonarnej czy do księgarni ojlajnowej - już od progu jesteś zaatakowana barwami, rozmiarami, strukturami, tytułami śmiesznymi, dziwacznymi czy intrygującymi. Wszystko, by złapać wzrok oglądającego. 

W takiej ferii barw moją uwagę zwróciła książka w okładce białej, z tytułem napisanym czarnymi literami. Asceza w pełnej postaci. Tytuł głosił "Książka bez obrazków".  Nie "książeczka", nie kolorowo ilustrowana, bez strojenia się w kolorowe piórka - stała na wirtualnej półce w internecie pewna siebie i swojej wartości. Nie mogłam zajrzeć do środka i jej przekartkować, zostało mi tylko zaufać przeczuciu, że ta książka coś w sobie ma.

Długo leżała w moim "schowku", potem wylądowała w "koszyku", potem akcja "kup", "zapłać blikiem" i "wybierz paczkomat". W końcu miałam ją w ręku.

Nie boję się napisać czarno na białym, że jest to książka łącząca wszystkie dzieci, które miałam, mam i (jestem tego pewna) będę miała w grupie. Zakochują się w niej od pierwszego czytania i chcą, żeby czytać im ciągle i ciągle. Umówmy się - ta książka nie kryje w sobie opowieści, która za każdym czytaniem odkrywa przed czytającym nowe swoje oblicza. Wręcz przeciwnie - ma w sobie mało treści, można ją przeczytać szybko i za jednym zamachem. No i nie ma obrazków. Jest w niej jednak coś, co powoduje, że dzieci często proszą, żeby ją im przeczytać jeszcze raz i jeszcze raz. Otóż książka ta wciąga czytającego w grę, która powoduje śmiech słuchającego dziecko. Jeśli zaczniesz ją czytać (a jest to książka wyłącznie do głośnego czytania innej osobie/osobom), nie wolno ci się wycofać i przepadasz z kretesem. I pewnie dlatego dzieci tak ją lubią - widok bezbronnego dorosłego musi być z ich perspektywy naprawdę zabawny.

Nie powiem Wam, co dokładnie jest w środku. Jeśli chcecie to wiedzieć, znajdźcie w sobie odwagę, by ją kupić i przeczytać na głos swojemu dziecku lub dzieciom. Nie czytajcie jej przedtem w samotności, zacznijcie od razu od wspólnego czytania. Jeśli się boisz, masz wątpliwości - nie kupuj. Ta książka nie ma litości dla czytającego.

To jak będzie? Podejmiesz to wyzwanie?

RR



B.J. Novak "Książka bez obrazków", wyd. Czarna Owca

Komentarze