o rozmyślaniu, szafkach i podgłaszaniu

zaczęłam pisać 19 stycznia 2022

Chyba już od czasów studiów, a już na pewno od jakichś ośmiu lat...

... nie mogę przestać szukać odpowiedzi na pytanie, czym jest prawdziwa edukacja, jak naprawdę przebiega uczenie się człowieka i jaka jest w tym procesie moja rola. Rola nauczycielki - z taką właśnie nazwą - nie pasuje mi. Nie czuję się kimś, kto naucza, bardziej kimś, kto cały czas się uczy i kto nie ma najmniejszych uprawnień do tego, by nauczać innych. Pewnie domyślasz się, Drogi Czytelniku, że praca w szkole nie ułatwia mi zadania. Bycie w systemie, choćby tak mało systemowym jak grupy 1-3 w Sparku, pogłębia moją frustrację i podgłasza (tak, w miejscu, skąd pochodzę mówi się "podgłaszać", a nie "podgłaśniać") te myśli i wątpliwości w mojej głowie. Jak jest moja rola w życiu tych młodych ludzi? Czy naprawdę danie dużej ilości czasu dzieciom, aby mogły uczyć się same, jest tego czasu marnowaniem? Czy efekty uczenia się muszą być widoczne szybko? Czy w ogóle muszą być widzialne? Dlaczego mam sprawdzać? Planować? Oczekiwać? Czemu to służy? I zaraz potem: czy ja czasem nie przesadzam? Czy nie posuwam się za daleko? Czy nie błądzę zbyt odważnie i ryzykownie? A może ci, co byli przede mną, ci co są nade mną i ci, co obok mnie mają rację? Może powinnam spróbować jeszcze raz? Po ichniemu? Wypośrodkować między edukacją systemową a edukacją "systemową"? Miliony pytań, ciągłe wątpliwości, to co robię chcę robić dobrze, a słyszałam tyle recept, wskazówek i pewniaków, że czuję się w tym edu-markecie zagubiona. Szczególnie, że intuicja podpowiada mi, żeby obrócić się na pięcie, wyjść z tego przybytku mądrości i trzymać się tego, co zdaje się jednak działać - choć inaczej, niżby chciał tego system.


sierpień 2022

Spark przeprowadza się do nowego starego budynku. Budynek niby jest po remoncie, ale cały czas w remoncie, Niektóre sale są już gotowe do tego, żeby je ubierać w meble. Sale dla grup 1-3 na przykład. Każda z nas wnosi do "swojej" stare meble i stara się je do nowych przestrzeni dopasować. Nie jest to sztuka bardzo trudna i po niedługim czasie każda z nas jest jako tako ustawiona. 

- Hej, a szatnie? 

- Jakie szatnie? 

- No szatnie dla dzieci? Gdzie będą szatnie dla 1-3? 

Patrzymy na siebie, wypatrując w swoich oczach odpowiedzi, a jedynym, co tam znajdujemy jest zmieszanie. Musimy znaleźć miejsce na szatnie dla naszych grup. Na górze nie ma na nią w ogóle miejsca. A na dole? No na dole miejsce musi się znaleźć, gdzieś przecież szatnia musi być! 

We wrześniu było ok.

W październiku pogoda piękna, w szatni też jest ok.

W listopadzie nad szatnią zaczynają kłębić się chmury. Chmury kurtek, grubszych bluz, pojawiają się kałuże wyższych, cieplejszych butów.

W grudniu pojawia się mróz. W szatni iście zimowe szaleństwo: kombinezony, grube spodnie, puchy kurtek, kamizelek, swetrów, czapek i szalików. Zimowe buty narzekają, że się na półkach nie mieszczą. I albo szatnia się na zimę skurczyła albo dzieci bardzo tej jesieni urosły.


coś około 2 grudnia 2022 (ale głowy sobie uciąć nie dam)

Siedzę z grupą w kręgu, rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Marysia mówi, że ma sprawę. Wszyscy zamieniamy się w słuch, jak zawsze, kiedy Marysia coś mówi - no już coś takiego w sobie ma. Marysia mówi, że chodzi o szatnię. W gąszczu ubrań zaczynają ginąć rzeczy, jest tam brudno, trudno znaleźć wieszak na kurtkę. Ktoś inny dopowiada, że trudno jest się tam poruszać, szczególnie wtedy, kiedy wszyscy w jednym czasie wychodzą na dwór. I oczywiście - można bardziej zadbać tam o porządek, można ubierać się szybciej i szybciej wychodzić na korytarz. Wszystko to jednak nie zmienia faktu - mówią dalej dzieci - że jest tam po prostu za ciasno, że półki na buty są za niskie i że wieszaki wiszą za blisko siebie. 

Czuję bezradność, obiecuję, że przekażę sprawę "dalej". W ekipie 1-3 nie zaszłyśmy jednak za daleko - utknęłyśmy w dziurze budżetowej.


15 grudnia 2022

Znowu krąg i nie pomnę już, o czym rozmawialiśmy. Marysia nie zapomina.

- Renata, i co z tymi nowymi wieszakami dla nas?

Co miałam im powiedzieć? Prawdę im powiedziałam - że wiemy, że mają za mało miejsca w szatni, że należy im się porządna szatnia i nie ma tutaj nad czym dyskutować. Tylko pieniędzy brak, Marysiu, po prostu nie mamy na to kasy. 

- Jeśli Marysiu uważasz, że można coś zrobić z wyglądem waszej szatni własnymi siłami, że można chociaż jakimiś zasadami (czemu przeklęta głowo nie wierzysz w to, co słyszysz własnymi uszami i wypowiadasz własnymi usty?), że warto porozmawiać o tym z całym jeden - trzy, to działaj śmiało - mianuję cię liderką od sprawy szatni.

Paweł od razu się zgłosił, że ma jakiś pomysł - odesłałam go z tym do liderki. Krąg zakończyliśmy, sprawę zamknęliśmy.

To był czwartek.


16 grudnia 2022, piątek

Na ten dzień niektóre dzieci miały zaplanowane prezentacje wybranych przez siebie książek. Zdarza się tak, że niektóre z nich chcą je prezentować tylko przede mną - stanięcie przed grupą nie jest wcale łatwe. Siedzę więc sobie oko w oko z Kajtkiem, który opowiada mi o książkowych detektywach. Do wnęki, gdzie jesteśmy, zagląda Paweł.

- Renata, idę na chwilę do Kurta.

- Ja też! - zza Pawła wygląda Marysia

- Ok - mówię, notując fakt tylko końcówką zwojów, ponieważ ich reszta skupia się na prezentacji Kajtka.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz - to znaczy raz powiedzieli, że już wrócili i drugi raz, że znowu idą do Kurta. I ponownie jak poprzednio - notuję nie analizując. Skoro mają sprawę do Kurta, niechaj idą. 

Dla potrzeb tekstu - tak, żebyśmy mieli obraz - proponuję krótką analizę:


Ciągle jest 16 grudnia. Mamy zajęcia. W pewnym momencie do sali wchodzą M. i P. (to znowu wyszli?).

- 52! - mówi Paweł

- Co "52"? - pytam, bo chyba sami przyznacie, że orzeczenie to było raczej tajemnicze

- No w 1-3 jest pięćdziesiąt dwoje dzieci! - miny Pawła i Marysi świadczą o tym, że są to liczbą zaskoczeni i trochę przerażeni.

- To prawda - mówię - wszystkich jest pięćdziesiąt dwoje. 

- No to teraz musimy to pomnożyć przez 52! - wyjaśnia mi Paweł z miną mówiącą "kobieto, zrozum dramaturgię sytuacji".

- Ale co będziecie musieli mnożyć? - kobieta nadal nie pojmuje.

- No cenę szafki trzeba pomnożyć przez 52!

I teraz ciiii... Słyszycie to? To trybiki. W mojej głowie zaczynają pracować trybiki, tworzą się nowe ze starymi połączenia, zaczynam powoli wszystko rozumieć. I nawet jestem już gotowa wypowiedzieć na głos zdanie złożone.

- To wy byliście u Kurta, żeby rozmawiać z nim o szafkach do szatni?! 

- No tak! - chyba mój nauczycielski autorytet zaczyna powoli w ich oczach topnieć.

- Nie wierzę! Jesteście niesamowici! Naprawdę poszliście załatwiać szafki dla 1-3!

Przybiłam z nimi piątki, bo na tyle tylko pozwoliło mi zaskoczenie. 

Uwierzycie w to? Marysia i Paweł, bez mojej wiedzy, bez mojego wtrącania się, zachęcania, podsuwania pomysłów i szeptania do ucha wpadli na pomysł, że żeby mieć szatnię, której tak potrzebują, muszą się udać do Kurta! Że trzeba te szafki znaleźć, sprawdzić ile kosztują, pomnożyć koszt szafki przez ilość dzieci w grupach i już z konkretnym pomysłem znowu iść do Kurta! 

Paweł i Marysia przyszli do mnie już po naszych zajęciach, żeby pokazać mi, jakie szafki znaleźli w internecie. Wymierzyli na oko swój wzrost, żeby upewnić się, że najwyższe szafki w pionie nie będą za wysoko. Przesłali linka do Alicji. Po prostu zrobili wszystko, co było w ich mocy. Pracowali nad tym cały swój dzień w szkole, bo chcą zmienić sytuację, która im doskwiera.

Padł pomysł, żeby organizować kiermasze, z których dochód byłby przeznaczony na dorzucenie się do kupna szafek...


Chyba już od czasów studiów, a już na pewno od jakichś ośmiu lat...

... nie chce mi wyjść inaczej. Za każdym razem, kiedy myślę o edukacji, to wychodzi mi, że powinna ona wyglądać właśnie tak. Że rola nauczyciela powinna być w tym procesie zminimalizowana do dawania miejsca. Miejsca na rozmowy, szukanie, ćwiczenie, mnożenie, dzielenie, dodawanie, odejmowanie, czytanie i pisanie (których z tych umiejętności nie ćwiczyli Marysia i Paweł załatwiając kolegom i koleżankom szafki?). Ciągle mi wychodzi, że nauczyciel powinien stać się takim miejscownikiem właśnie, tak - tak, jak ten przypadek. Tak mnie za każdym razem kusi, żeby głośno powiedzieć (sama nie wiem komu), że przychodzenie do grupy z gotowym, jednakowym dla wszystkich scenariuszem zajęć wcale nie jest dobrą edukacją. Nie byłabym w stanie zaplanować dnia dla Marysi i Pawła tak perfekcyjnie, jak zrobili to oni sami. Miejscowniczka po studiach, z mgr przed nazwiskiem - poległa na placu boju. 


skończyłam pisać 21 grudnia 2022

RR


P.S. Na początku i na końcu tekstu przedstawiam swój punkt widzenia, daleka jestem od stwierdzenia, że odkryłam prawdę. Piszę o tym, czego doświadczyłam i do jakich wniosków mnie to poprowadziło. Za słowa te biorę pełną odpowiedzialność i daję sobie prawo do zmiany zdania. Pozdrawiam serdecznie :)

Komentarze