nasz HiT

26 marca 2022

- Ej, jaką ja mam minę, kiedy słucham czegoś z zainteresowaniem?

- Co?

- No jak wygląda moja twarz, kiedy jestem zainteresowana czymś, co właśnie ktoś mi opowiada?

- Wiesz co, nie wiem, o co ci chodzi, ale przykro mi - nie mam pojęcia, jak wtedy wygląda twoja twarz.

-----------------------------------------------

23 marca 2022, popołudnie

Michał: No, i jak dzisiaj było?

Renata: Ty się jeszcze pytasz?

Michał: No pytam się, bo jak patrzyłem na ciebie, to wyglądałaś tak, jakby szło mi raczej średnio...

----------------------------------------------

No tak, znowu ta moja nieszczęsna twarz. Już nie pierwszy raz jakaś osoba zauważa, że mam taki wyraz twarzy, jakbym miała zaraz paść z nudów albo jakbym była wiecznie niezadowolona.

---------------------------------------------

23 marca 2022, rano

- Renata, no kiedy przyjdzie Michał?!

- No tak, jak zawsze, po 9:00. Michał od rana ma zajęcia i musimy poczekać, aż je skończy.

- Renata, no ale ile jeszcze mamy czekać?!

- Idzie! Idzie Michał! Widzę go!

No i wchodzi Michał do sali, witany jak zwykle radosnym skandowaniem (serio, nie przesadzam, choć wiem, że brzmi to tak, jakbym z lekka podkolorowywała rzeczywistość). Podłącza sprzęt, szykuje jakieś materiały i zaczyna opowiadać. Już wcześniej powiedziałam dzieciom, że dzisiaj będzie o niedźwiedziu (z uporem nazywanym przez Michała misiem, na co moja belferska część dostaje lekkich palpitacji) Wojtku i jego żołnierce. Zasiadam z dziećmi na krześle gotowa do udzielenia ewentualnego wsparcia (kogo ja oszukuję? Michał od dawna już tak wymiata, jakby od zawsze pracował z grupami
1-3). 

No to jeszcze raz. Zaczyna się opowieść. Nie jest to tylko opowiadanie o zwierzęciu, jego "osoba" staje się pretekstem do opowiedzenia słuchaczom kawałka historii. Jest więc o tym, jak we wrześniu 1939 roku nasi dwaj sąsiedzi dokonali w istocie czwartego rozbioru Polski i o tym, co z Polakami, a więc i żołnierzami zrobił po swojej stronie Stalin. Jest o rozpadzie tej wielkiej "przyjaźni" w wyniku zdrady tego z lewej (jeśli stanąć twarzą do morza) i o tym, jak zmienia to położenie Stalina i żołnierzy polskich przez niego zatrzymanych. Do tego momentu są to rzeczy, które już znam, więc bardziej skupiam się na skupieniu dzieci. 

Potem zaczyna się moja mina, bądźże mino przeklęta! Michał zaczyna opowiadać, cały czas posiłkując się mapą, dlaczego tak a nie inaczej wędruje armia Andersa. Dzieci zadają pytania, Michał na nie opowiada, a ja i moja mina siedzimy jak urzeczone. "To dlatego Polacy wylądowali w Afryce! Dlaczego nikt mi wcześniej tego nie wytłumaczył? Dlaczego musiałam to po prostu wiedzieć, zapamiętać urywek z podręcznika nie wiedząc częścią jakiej całości ten urywek jest?!" To było to podniecające uczucie "nie wiedziałam, nie rozumiałam, a teraz wiem, teraz ma to sens!". I już nie tylko ta Afryka, ale też Włochy nagle dopasowały się do całej układanki. I Monte Cassino, słynne Monte Cassino, które tylko z makami mi się kojarzyło i udziałem Polaków w jakiejś bitwie. W jakiejś bitwie... (wstydź się szkoło polska, żeś mi świadectwo dojrzałości dała!). Słuchałam jak urzeczona o wzgórzu, którego wojska alianckie po wielokroć zdobyć nie mogły, o wspinaczce po wielkiej stromiźnie pod ostrzałem nieprzyjaciela i o legendarnym Zdobyciu. Tak, nie piszę o Wojtku, choć dla dzieci był z pewnością ważną postacią tej wędrówki - piszę o swojej minie, która nie pokazała, jak bardzo się cieszę, że mogę być na Suharach i się uczyć.

Piotr P. gdzieś napisał - już nie pamiętam, czy na blogu w komentarzu czy na Slacku, że żałuje, że trzydziestolatkowie nie mogą chodzić na te zajęcia. Mogą, Piotrze! Mogą nawet starsi, a ja i moja mina zaręczamy, że nie wyjdą stamtąd zawiedzeni. Chcesz? Mogę załatwić Ci u Michała wejściówkę... 😉.

Pozdrawiam serdecznie

RR









Komentarze

  1. No po prostu niesamowita była ta lekcja!!! Nie byłam, ale Szymona bardzo dokładna opowieść (w szoku byłam, ile zapamiętał!) Sprawiła, że... No że mu zazdroszczę zwyczajnie, że ma historię podaną w taki sposób.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz