bez cenzury

17 grudnia 2021

To, co zamierzam tutaj napisać być może niektórym z Was wyda się mało poprawne politycznie (to określenie nie do końca tutaj pasuje, nie mogłam jednak znaleźć innego...). Być może ktoś z Was pomyśli, że tak nie przystoi, że to "deptanie po swoim trawniku" czy jakieś inne przysłowie ktoś sobie pomyśli ;). No być może...

Najpierw zadziała się jedna rzecz. Jakiś czas temu w naszej szkole odbył się Festiwal Robotyki. No, może festiwal to aż taki nie był, natomiast gościliśmy w Sparku osoby, które uczą dzieci programowania. Kiedy rano powiedziałam grupie, że za chwilę udamy się do drugiej sali, gdzie pani będzie opowiadać o robotach i że będą też programować, trzech chłopców wzięło ze sobą kartki i ołówki do robienia notatek. "Hej, hej!" - pomyślałam - "a dlaczego to na moich zajęciach nie wyciągają tak ochoczo i tak DOBROWOLNIE notatników?!". I pomyślałam jeszcze wtedy, że bardzo chciałabym, żeby na zajęciach ze mną dzieci (niekoniecznie wszystkie, niech i to będą trzy, cztery osoby) też wyciągały spontanicznie zeszyty i notowały coś dlatego właśnie, że ich to ciekawi. 

Potem wydarzyła się druga, właśnie ta niepoprawna rzecz. Zupełnie niekontrolowanie powiedziałam na zajęciach, że ten temat emocji (nasz dział IPC) już mnie bardzo nudzi. Tak powiedziałam. Na głos, wcale nie wewnętrznym, tylko doskonale słyszalnym głosem. I w sumie rzecz mogłaby się na tym wymsknięciu zakończyć, gdyby nie echo, które powtórzyło za mną "nooo, mnie też", "mnie też", "mnie tak samo"... Ich też ten temat nudził. A ponieważ te głosy były równie słyszalne jak mój, nie mogłam już udawać, że niczego nie słyszałam. Czyżby dlatego nie wyciągali notatników? Nie było warto? Niczego ciekawego do zanotowania w tym temacie nie widzieli? 

Od razu zaznaczam, iż zdaję sobie sprawę, że może to też być kwestia nie tematu, tylko sposobu go przedstawiania. Biorę to oczywiście na klatę. Na swoje usprawiedliwienie mogę mieć tylko to, że mnie ten temat nie pociągał, nie wyzwalał chęci eksplorowana, kopania, dowiadywania się i że naprawdę robiłam co mogłam.

Te dwa, z pozoru nie łączące się doświadczenia, uruchomiły w mojej głowie dźwięk przypominający budzik. "Hej, hej! Pobudka! Po co te dzieci chodzą do szkoły? Czyżby zaczęło się 'realizowanie programu'? Ktoś tu chyba zaspał!". Na dźwięk tego dzwonka wstałam (bo najgorzej jest włączyć "drzemkę"), otrząsnęłam się z resztek marazmu nauczycielskiego i poprosiłam dzieci, żeby - jeśli tylko chcą - wypełniły krótką ankietę, w której napiszą mi, jakie tematy ich interesują i "w czym" chciałyby działać na zajęciach. Przeczytawszy odpowiedzi poczułam kolejno: 1) szok, 2) uczucie "wymiękania", 3) radość, że mogę pracować z takimi dziećmi, 4) chęć wzięcia się z niektórymi tematami za rogi, 5) ulgę, że pracuję w szkole i mam kogo prosić o pomoc :). No i ekscytację! W końcu poczułam ekscytację, że nauczę się czegoś nowego.

RR

Wycinki z niektórymi odpowiedziami respondentów. 
Komentarze dotyczące błędów ortograficznych będą uprzejmie przemilczane :)


Komentarze