od wtorku do piątku

3 - 6 października 2020

Opowieść to będzie po trochu o wielu rzeczach. Trochę o tym, że praca w zespole nie jest łatwa, trochę o tym, że lubimy pracować z tymi, których lubimy, trochę o współpracy, trochę o tym, jak wiele rzeczy działa, kiedy rozmawia się o nich z dziećmi i trochę o moim wzruszeniu. Taki miks.

A wszystko zaczęło się we wtorek...

We wtorek mieliśmy pierwszy krąg o pracy zespołowej. Dzieci podzieliły się na zespoły wg własnej nieprzymuszonej woli. Każdy zespół dostał jeden wiersz i miał za zadanie: przeczytać i zrobić owego wiersza wizytówkę A4: tytuł, o czym jest i jakaś ilustracja. Po 15 minutach pracy spotkaliśmy się w kręgu i ja już właściwie nie musiałam wiele mówić, zadawałam jedynie pytania. Niektóre zespoły dały radę, inne nie. I oto, do jakich wniosków dzieci same doszły:

- w zespole potrzebna jest współpraca,
- dobrze jest, jeśli w zespole są osoby, które mają określone umiejętności,
- czasami zdarza się, że osoba, która wiele potrafi pracuje za innych, robi wszystko sama,
- w pracy zespołowej znajdzie się zadanie dla każdego, trzeba tylko powiedzieć, co się potrafi albo z czym ma się problem - inni pomogą.
Ja siedziałam urzeczona na dywanie i szybko notowałam ich wnioski w zeszycie.

Po środzie projektowej nadszedł czwartek i kolejny krąg w temacie zespołów. Tym razem stworzyliśmy TABLICĘ "UMIACZY", na której każdy mógł napisać, co potrafi i w czym może wesprzeć zespół osób, z którymi przyjdzie mu pracować. Robi się coraz prościej - skoro we wtorek dzieci doszły do wniosku, że w zespole warto mieć osoby, które coś konkretnego potrafią, to taka TABLICA "UMIACZY" znacznie ułatwia poszukiwania, prawda?





Po czwartku nadszedł piątek, kiedy to pojawia się moje wzruszenie. Najpierw porozmawialiśmy sobie o tym, że do zespołu najczęściej wybieramy osoby, które lubimy albo które znamy. Dlaczego? Bo łatwiej się współpracuje z osobą, którą dobrze znamy, wiemy, czego się spodziewać, czujemy się bezpieczniej. Pojawił się też temat, że praca z osobami, które znamy słabo bądź wcale bywa naprawdę stresująca. Dzisiaj grupa też dzieliła się na zespoły. Zadanie każdy zespół miał mieć takie samo, jak we wtorek, przy czym zaproponowałam, żeby spróbowali podzielić się tak, żeby zadbać o sprawne wykonanie zadania. 

Wspólnie wypełniliśmy taką tabelę:

I wtedy przyszło do mnie wzruszenie... I ekscytacja. I zachwyt chyba też. Nie, nie poszło gładko wszystkim zespołom. Wiecie, co mnie wzruszyło? Że wszyscy podjęli się zadania. Że w zespołach dbali o to, żeby każdy mógł coś zrobić, podzielili zadania między sobą. Tak, nie każdemu było łatwo, współpracy nie uczymy się od wtorku do piątku, trwa to nieco dłużej. Coś mi jednak mówi, że te dzieci będą to umiały - kiedyś, kiedy ja będę już stara, a oni będą zmieniali świat. :)

RR








Komentarze

  1. patrząc jak to wcielasz w życie Renata jestem meeega wdzięczna, że moja córka może w tym brać udział!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz